poniedziałek, 26 grudnia 2011

Odnaleziony przez cienie.

Miałem zajęcia jogi, jak zawsze o szóstej rano. Mistrz Ankur wyznawał sprawdzone sposoby nauczania. "Kiedy słabnie ciało, traci i umysł. Lecz kiedy ciało rozkwita jak róża, wdając na świat piękne, różowe liście, umysł staje się silniejszy" wypowiadał to zdanie tak często, że z czasem dołączyłem je do nuconej pieśni mantry. Niesamowity człowiek, przypominał mojego ojca. Nosił standardową, pomarańczową szatę, złoto-drewnianą Malę i różaniec hinduski. Najczęściej chodził boso. Opanowany, zawsze uśmiechnięty, rzucał cytatami jak z rękawa (w dniu powrotu do domu, znalazłem w mojej izbie, małą książeczkę powlekaną różowawym jedwabiem z wyszytym kwiatem lotosu i chińskim smokiem, w której - jak się okazało - notował wszystkie mądrości które kiedykolwiek usłyszał) przesiadywał w swojej sali albo na nietypowej ławce: pień jabłoni karłowatej rosną zgięty, tuż nad ziemią. Kochał to chore drzewo. Pamiętam, że podczas zwierzeń trzeciego dnia pobytu chciałem znaleźć się jak najbliżej tej kojącej istoty, z pewnością nie pochodzącej stąd. Próbowałem usadzić wyhodowany na fas-foodach tyłek przy gałęziach. "Gdzie się pchasz Anupam?! To miejsce jest zarezerwowane dla oczyszczonych!" - wrzasną nagle, zaskoczony moją śmiałością - "Wy, ludzie z zachodu nie znacie umiaru." - spojrzał na mnie jak na nadgorliwego psiaka - "Kiedyś przerośniesz najwyższy z dębów, ale na razie, zatrważasz mnie chłopcze!". Przy uśmiechu, w kącikach oczu i ust, jego twarz okalały starcze zmarszczki.
Szczerze kochałem mojego nauczyciela życia, nigdy nie chciałem opuszczać świątyni, najtrudniej było w dniu wyjazdu.
Apu i Nikhil przyszli by mi oświadczyć, że przyjechał po mnie bart i mam pół godziny na spakowanie rzeczy i odmówienie modlitw. Ubrany po staremu, w podkoszulek i dżinsy wsiadłem do auta.
 - Tęskniłeś? - zapytał.
 - Tak. - było chłodno, para wydobywająca się z ust miała postać białej chmury. Pocierałem kciuki.
 - A na prawdę?
 - Ani trochę.
 - Sztywniak.
To był ważny dzień. Po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że nie ważne co zrobi, zawsze będę kochał Daniela. Jechaliśmy w ciszy. Lubiłem zupełny spokój. Nie męczył mnie jak kiedyś. Wyżsi rangą bracia przechodzili "próbę ciszy". Pół roku bez ani jednego słowa. Dla mojego brata piętnaście minut ciszy to nie lada wyczyn. Ciekawe czy jest równie gadatliwy podczas nocy z dziewczyną?
 - Przeszło ci, mam nadzieję. - widział mnie w lusterku - Cały ten cyrk z buddyzmem wreszcie się skończył, teraz będziesz sobą. Wracasz do Isabelle?
 - Nie sądzę. Naszych relacji nie da się naprawić.
 - Dzięki Bogu. - westchną. - Miles teraz z nią jest. - dodał cicho.
 - Miles? - Nasz brat?! Nie mogłem opanować narastającego poczucia samotności. Wbił mi nóż między łopatki. Chciałem wrócić do mojej ostoi. Jeszcze wtedy nie umiałem stworzyć jej samodzielnie, albo znaleźć przenośnego zamiennika. - Gdzie my w ogóle jedziemy? - uzmysłowiłem sobie, iż nawet nie zapytałem. Pozwoliłem wywieść się gdziekolwiek zechciał brat.
 - Jak to gdzie? Do domu.
Co przez to rozumiał? Miałem się dopiero dowiedzieć. 

5 komentarzy:

  1. No więc skomentuję jako pierwszy :)
    Przede wszystkim literówki. Bo potem wychodzi, że czyjąś twarz "osrały zmarszczki". Zdarza się, ale lepiej dać komuś tekst do sprawdzenia.
    Po drugie, trochę nie wiadomo o co chodzi i przeskakujesz za szybko z tematu na temat. Ale to jest do naprawienia. Staraj się budować więcej zdań w opisach.
    Buddyzm - fajna tematyka. :)
    Nie zrażaj się moją krytyką ;P tylko pisz dalej, zobaczymy co z tego wyjdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podłączam się pod komentarz Pana R ;) I opanuj wielkość czcionki, bo albo mi się mieni w oczach, albo robi się ona coraz większa w miarę czytania notki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest zdecydowanie za krótki :) Oczywiście podzielam opinię poprzedników, od siebie dodam jeszcze, że fajnie byłoby popracować nad samym wyglądem dialogów czy opisów. Dodawanie akapitów, kropki i przecinki w odpowiednich miejscach w dialogach czy też duże lub małe litery...
    Sama tematyka i zamysł opowiadania wydaje się ciekawa, dlatego też rozwijaj proszę swój kunszt literacki, a powstanie z tego arcydzieło :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie było tragiczne, ale stanowczo proponuję znaleźć korektora, który będzie Ci poprawiał błędy i wyłapywał takie zwroty jak "jego twarz osrały starcze zmarszczki", co jest szczerze mówiąc niedopuszczalne, jeśli zamierzasz pisać dalej i chcesz to robić profesjonalnie :) Każdy od czegoś zaczyna, więc się nie zrażaj, tylko staraj doskonalić warsztat - to długa i ciężka droga, ale efekty mogą być oszałamiające :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z powyższym i dodaję od siebie.

    Każda opowieść powinna mieć swój rytm. Czytelnika trzeba zaprosić do świata swojej narracji- trochę oczarować. Pomijając problemy formalne(czcionki, literówki, wspomniany wygląd dialogów),które mocno zniechęcają, sama treść, została zbyt gwałtownie upleciona. Wolę nieco spokojniejsze początki.No i rzeczywiście za krótko, żeby cokolwiek poczuć.

    Poza tym język może nie jest jeszcze wyćwiczony, ale wydaje się sprawny.

    Nie wiem jak pozostali komentatorzy, ja na pewno nie jestem ekspertem, bo sam ładnie pisać nie potrafię, tylko stosunkowo dużo czytam. Uważam, że jeżeli chcesz pisać, musisz wyciskać z krytyki tyle korzyści ile się da a jednocześnie nie dać się jej sparaliżować- to zwykle nie są słowa wielkich mędrców. Nikt nie rodzi się pisarzem. A wielu marzy o tym, żeby nim zostać. Najważniejszym warunkiem spełnionego życia jest realizacja marzeń. Dlatego, jeżeli marzysz, pracuj i niech nic Cię nie zniechęca.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń